Witajcie,
Dzisiaj przygotowałam dla Was trochę inny post, właściwie o moich początkach ze sportem po długiej przerwie. Mam nadzieję, że zainteresuje Was krótka historia o motywacji i walce z przeciwnościami.
Zakwasy, zakwasy i jeszcze raz zakwasy, takie były moje wrażenia po pierwszym treningu. Niestety ostatnio trochę zaniedbałam moją kondycje. Dużo chodzę, nawet bardzo dużo, choć to inaczej niż ćwiczenia wysiłkowe. Trenowałam wcześniej taniec, unihokej, sporo biegałam przed półmaratonem. Prawdę mówiąc nie przypuszczałam, że uda mi się pokonać taki dystans. Ponad 21 kilometrów, wydawało się to nieprawdopodobnie dużo i w rzeczywistości tak było. Najważniejsze jednak okazało się wsparcie ze strony przyjaciół i wiara we własne siły.
Doskonale
pamiętam ten dzień, kiedy moja noga przekroczyła metę, czułam dumę i radość. Sprostałam
wyzwaniu i pokonałam kolejną granicę w moim życiu. Od dziecka walczyłam z
astmą, wtedy każda większa aktywność kończyła się dusznością. Do końca życia
zapamiętam jednak słowa pani doktor,
ćwiczyć, ćwiczyć, jeszcze więcej ćwiczyć. Udało się ! Nie sądziłam, że będę
mogła jeszcze kiedyś swobodnie uprawiać sport.Teraz wiem, że nie mogę się poddać, za dużo mnie
ominęło.
Żałowałam,
ale w tym roku nie mogłam wziąć udziału w zawodach, trochę zdrowie pokrzyżowało
plany. Musiałam odłożyć je na późniejszy
czas i ten moment właśnie nadszedł. Rozpoczęłam zatem przygotowania, na dworze
jest obecnie zimno, więc doszłam do wniosku, że powrót do biegania jest w tej
chwili bezsensowny. Nie chcę powtarzać zeszłorocznej sytuacji. Zdecydowałam jednakże
być aktywną całą zimę, zanim ponownie stanę na „starcie”. Zapisałam się do
sekcji badmintona i bądź co bądź ta gra
jest bardzo męcząca. Trener daje ostry wycisk, prawie jak na poligonie. Śmieszne
porównanie, choć niebezpodstawne, ostatnie ćwiczenia tak wyglądały. Mam
nadzieję, że dzięki temu kondycja się poprawi i półmaraton przejdzie bez
większego bólu w nogach. Później może maraton winny za Zieloną Górą ? Kto wie,
zobaczymy.
Warto jednak
przed tak dużym wysiłkiem, zrobić podstawowe badania, by przypadkiem sobie nie zaszkodzić.
Sport to zdrowie, aczkolwiek w niektórych przypadkach może mieć przykre
konsekwencje.
Tak na
koniec chciałabym powiedzieć, że warto wierzyć w siebie, walczyć z
przeciwnościami, mało co daje tyle radości co pokonanie kolejnej granicy. Każdy
kolejny sukces wzmacnia i pomaga uwierzyć, że jeśli się czegoś bardzo pragnie,
to można to zdobyć.
Być może
Wy także macie na swoim koncie jakieś osiągnięcia, walkę z własnymi
słabościami? Jeśli tak, podzielcie się tym w komentarzu lub na FB. Na pewno zmotywuje to wszystkich do działania :D.
Pozdrawiam
Was,
Patrycja