21 lipca 2013

PREZENTY Z CHIN

21:46

Share it Please
Witajcie!

Jakiś czas temu moja przyjaciółka wróciła z Chin i przywiozła mi kilka produktów spożywczych w prezencie (dziękuję Kasia : *). Jeśli jesteście ciekawi co dostałam, to czytajcie dalej.


Pierwszą rzeczą jaką ujrzałam po otwarciu paczki był próżniowo zapakowany woreczek z odessanym powietrzem : D
Obróciłam go kilka razy, raz w jedną, raz w drugą i nie mogłam rozszyfrować co to jest : D

Na szczęście jednak na większości chińskich opakowań są napisy po angielsku, co znacząco ułatwia zindentyfikowanie obiektu.

Worek poniżej to skrzydełka kaczki w jakiejś marynacie. Przeraziły mnie zdeka i nie będę ich próbować. Zresztą nie jem mięsa, więc odstąpie je na pewno komuś.



 
Kolejny pakunek jaki wpadł mi w ręce również wyglądał dość dziwnie, ale moim oczom ukazał się jakiś skorupiak czy to inne żyjątko morskie, więc podeszłam do niego z ciekawością.

Jednak zasób mojego słownictwa w zakresie owoców morza ogranicza się do podstawowych słów, więc nie potrawiłam rozszyfrować, że CUTTLEFISH to MĄTWA.

W sumie, gdy przetłumaczyłam to słowo wcale nie było łatwiej, bo dalej nie wiedziałam co to jest. Jedyne, co było pewne to, to że wyglądało przed wysuszeniem tak jak na zdjęciu : D


Jednak postanowiłam dziś tego spróbować. Pierwsze wrażenie to zapach przypominający jedzenie dla rybek. Drugie wrażenie to dziwna konsystencja, a trzecie to mocny smak przypraw i oczywiście cudowny skład w postaci E621(glutaminian sodu), E954 (sacharyna) i E200 (kwas sorbowy).
Jak mniemam to ten ostatni krzaczek to pewnie mątwa  : D

Nigdy w życiu nie widziałam jeszcze takiego suszonego żyjątka. Kiedyś pokazywałam Wam suszone krewetki i przegrzebki, jednak to mnie zaskoczyło : )

Ostatni produkt jaki chciałam Wam pokazać to rzecz, która smakowała mi najbardziej a mianowicie wegetariańskie rollsy z wodorostami.
Smak określiłabym jako bardzo oryginalny i zdecydowanie miałabym problemy z określeniem ich kategorii produktowej, bo były jednocześnie słodkie, słone i lekko rybie : D
Generalnie były bardzo kruche, miękkie i ciekawe w smaku.



Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym prawie nie otworzyła proszku do absorbacji wilgoci z myślą, że to przyprawa : D
Bogu dzięki za angielskie napisy, bo te chińskie krzaczki nic mi nie mówią.

Kończąc chciałam podziękować jeszcze raz Kasi za prezent i danie mi możliwości spróbowania chińskich produktów, bo nie miałam jeszcze sposobności w moim życiu, by ten kraj odwiedzić.

A Wy przywieźliście lub dostaliście kiedyś w prezencie produkty, których nigdy wcześniej nie widzieliście i nie próbowaliście? Chętnie posłucham : )

Pozdrawiam Was,
Beata