Je się by żyć, ale co to za życie skoro znaczna część tego,
co zjadamy nas zatruwa…
Chciałam Wam wspomnieć o kilku produktach, które bardzo
często goszczą w naszym menu, a niekoniecznie zdajemy sobie sprawę z tego, że
ich nadużywanie może nam poważnie zaszkodzić.
Dziś jeden z takich przykładów.
Idzie zima, więc niejedna osoba sięgnie tego roku po miód,
by domowymi sposobami leczyć infekcje, jednak nie zawsze taka kuracja odniesie
pożądany skutek. Jeśli nasz miód pochodzi z pasieki, od znajomego pszczelarza
to możemy być prawie pewni jego składu oraz wartości bakteriobójczych i
rozgrzewających. Co innego, jeśli nasz
miód pochodzi z pobliskiego hipermarketu, do którego częstokroć przyjeżdża z Chin.
Pracownicy Inspekcji Handlowej
niejednokrotnie wykrywali, że miody dostępne w polskich sklepach są często
mieszaniną wody, cukru i substancji wzbogacających smak, a w najgorszych
przypadkach wykrywano w nich antybiotyk- chloramfenikol, który był używany do
leczenia duru brzusznego, jednak ze względu na dużą ilość działań niepożądanych
używa się go coraz rzadziej. Kuracja chloramfenikolem może wywoływać m.in.
porażenie Centralnego Układu Nerwowego (zapalenie nerwu wzrokowego, nerwów
obwodowych, depresję), częstokroć wywołuje zaburzenia żołądkowo-jelitowe oraz
hamuje niektóre enzymy wątrobowe.
Jak rozpoznać zafałszowany miód?
Miodu z dodatkiem antybiotyku w domowych warunkach nie
rozpoznamy, ale ten z domieszką wody już tak:
-jest kilka sposobów: miód lany z łyżeczki powinien spadając
układać się w stożek, powinien przy tym również lać się od najgrubszej do
najcieńszej strużki. Jeśli miód spadając tworzy wgłębienie, rozlewa się lub nie
ciągnie to znaczy, że ma znaczną domieszkę wody.
-kolejny sposób,
chyba najprostszy zakłada, że dodając łyżeczkę miodu do szklanki napełnionej
wodą powinien on opadać na dno, nie tworząc jednorodnej mieszaniny. Jeśli Wasz miód
zachowuje się w ten sposób, to jest prawdziwy!
Już wkrótce kolejna ciekawostka z cyklu producenci wiedzą,
ale nie powiedzą !
Pozdrawiam
Beata