Witajcie!
Dziś
chciałam się z Wami podzielić pewną refleksją na temat gotowania z proszku i
tego jak to producenci zarabiają na naszej niewiedzy i lenistwie. Jeśli Was to
interesuje, to czytajcie dalej!
Gotowanie z
proszku w dzisiejszych czasach jest już takie naturalne, że często nawet nasze
babcie sięgają po sos z torebki, żeby podrasować smak swojego dania. Duża część
społeczeństwa zapomina, że można gotować normalnie, zdrowo i unikać
bezpośredniego starcia z konserwantami, aromatami i barwnikami.
Dziś chciałam się z
Wami podzielić moją refleksją na temat dwóch produktów, które są dobrym
przykładem na to, że trzeba czytać etykiety, by nie kupić kota w worku.
Mam tu na myśli np.
proszek, z którego w prosty sposób zrobimy puree, placki ziemniaczane, kopytka,
racuchy itp. Jak dla mnie jest to idealny chwyt marketingowy, producenci
wykorzystują to, że wiele osób nie potrafi gotować i nie ma na to za dużo
czasu, a jednocześnie chciałaby zjeść coś dobrego, co kojarzy im się z domem
rodzinnym. Dlatego kupują gotowy proszek, do którego najczęściej trzeba dodać
wody lub jakiegoś tłuszczu, wymieszać, odczekać, smażyć i gotowe. Wyglądają jak
domowe, smakują może trochę gorzej, ale smak jest w tej sytuacji nieistotny,
przecież przygotowała je własnoręcznie osoba, która kuchnię odwiedza
sporadycznie i do tego w kilka minut!
Czy
kiedykolwiek spojrzeliście na tył opakowania, by zobaczyć co tak naprawdę
sprzedaje Wam producent?
W przypadku placków ziemniaczanych - suszone
ziemniaki plus trochę skrobi, mąki pszennej, suszoną cebulę i kilka innych
substancji dodatkowych pomagających utrwalić produkt, a to wszystko za ok. 6
zł, ale to nie koniec, by uzyskać gotowe danie należy do tego proszku dodać
wodę i jajo, no i jakiś tłuszcz do smażenia.
Jedno jajo
to koszt około 60gr, czyli obiad dla 4
osób będzie nas kosztować ok. 8-9 zł, doliczając jeszcze olej.
Sprawdźmy
teraz czy nie rozsądniej byłoby zrobić takie placki od podstaw: (podane kwoty
wygenerowane na podstawie cen produktów w jednym z krakowskich hipermarketów)
-1kg
ziemniaków- 1zł
-jajko-0,60zł
-mąka
pszenna- ok. 100g – 0,15zł
-skrobia
ziemniaczana-50g – 0,30zł
-cebula
-0,10zł
-olej- 1 zł
SUMA: 3.15zł
Oczywiście
do tej ceny musimy dodać jeszcze pracę własną na starcie ziemniaków lub cenę
prądu, jeśli użyjemy maszyny. Jedno jest pewne, uzyskamy domowy smak, pyszny
obiad i przede wszystkim unikniemy substancji dodatkowych, które zostały użyte
przez producenta. I choćby dlatego warto przygotować je samemu!
Mam dla Was
jeszcze jeden przykład na wykorzystywanie niewiedzy konsumentów, choć jest ich
tysiące. Mam na myśli bezę, a dokładnie fix w proszku. Kupując mieszankę do
wypieku bezy otrzymujemy w opakowaniu proszek do którego należy dolać wody i
miksować całość 10 min, a w tym proszku: cukier, białko jaja w proszku, skrobia, regulator kwasowości:
kwas cytrynowy; aromat i wszystko za ok. 5-6zł.
By zrobić bezę samemu potrzebujemy:
-6 białek – przy cenie 0,6zł za szt
to będzie 3,6zł i zostaną nam dodatkowo żółtka, które możemy użyć przy
produkcji np. majonezu, ciastek kruchych, ajerkoniaku itp. Nie wiem jak
rozsądnie oddzielić cenę białek od żółtek, ale przyjmijmy, że białka wyniosą
nas ok. 2 zł
-szkl cukru- 0,7zł,
- łyżkę mąki ziemniaczanej -0,1zł
-i 2 łyżeczki octu – 0,05zł
CAŁOŚĆ: 2,85zł, czyli szacując
niedokładną cenę białek możemy przyjąć, że całość wyniesie nas nie więcej niż 3zł.
Możecie powiedzieć, że różnica jest
niewielka i z tym się zgadzam, ale nie rozumiem jaki jest sens kupowania białek
w proszku, skoro tak łatwo je uzyskać w naturalny sposób?
Na korzyść proszku może jedynie
przemawiać, to że w jednej saszetce znajdziemy wszystkie potrzebne produkty,
gdy to przy produkcji własnego ciasta może nam jakiegoś zabraknąć.
Robiąc ciasto samemu unikniemy jednak
dodatku sztucznych aromatów, no i zaoszczędzimy czas, gdyż naturalne białko
ubije się znacznie szybciej niż to sproszkowane, no i będzie dodatkowo bardziej
sztywne, co ma duże znaczenie przy samym wypieku tego ciasta.
Na rynku spożywczym jest jednak wiele
produktów, które są doskonałym przykładem sprzedawania konsumentowi
sproszkowanych produktów spożywczych podrasowanych jakimiś aromatami i do tego
po wyższej cenie. Nie lubię tego procederu, ponieważ takie postępowanie
prowadzi do wychowywania pokolenia leniów, każdy proszek przyczynia się do
zwiększenia liczby osób, które nie potrafią a właściwie z lenistwa nie chcą się
nauczyć gotować, myśląc, że fixy załatwią sprawę.
Aczkolwiek za każdym razem,
gdy wchodzą na rynek nowe mieszanki jestem pełna podziwu w jaki prosty sposób można
sprzedawać ludziom coś, co ma im później zastąpić prawdziwe jedzenie… Mi osobiście
przypomina to pożywienie specjalnego przeznaczenia, dla ludzi żyjących w jakichś
trudnych warunkach, gdzie gotowanie jest niewykonalne, dlatego danie musi
przygotowywać się szybko i to w dodatku z niczego, bo z jakiegoś proszku i
rozpuszczalnika, no ale skoro duża część społeczeństwa uważa, że warunki w
jakich bytuje nie pozwalają mu na spożywanie jedzenia godnego człowieka, to
niech tak robi dalej!
Pozdrawiam Was,
Beata.