Właśnie wróciłam z wakacji z przepięknej i piekielnie gorącej Malty ; ) Z tym wyjazdem związane jest wiele przygód, historii i miejsc, które odkryłam , ale ten post będzie o czym innym, bo nie wiem czy ktoś z Was chciałby czytać o moich wojażach : D
Dzisiejszy post poświęcę maltańskiemu jedzeniu, będzie krótki, bo lokalnego jedzenia tam niewiele. Na Malcie możemy spotkać głównie kuchnię włoską lub brytyjską . Jest tu wiele klimatycznych knajpek serwujących pizzę, pastę, owoce morza, ryby, nadziewane kabaczki i bakłażany ;)
Są jednak specjały o których warto wspomnieć. Jednym z nich jest Kinnie, czyli maltański rywal Coca Coli. Na wsypie znajdziemy go wszędzie i to w różnych wariantach - zwykłe Kinnie, Kinnie diet, Kinnie Zero i jeszcze kilka innych. Mi jednak nie przypadł do gustu, smak opisałabym raczej jako połączenie coca coli z whisky i cytryną : D, aczkolwiek spróbować musiałam.
Równie ważny w maltańskiej kuchni jest chleb-hobz z bardzo wypieczoną skórką i miękkim wnętrzem, w smaku naprawdę bardzo dobry.
Temperatura była tak wysoka, że praktycznie wciągu dnia schładzałam się zwykłą wodą, shake'ami i granitami, w tym klimacie jadałam coś jedynie wieczorem, gdy było już nieco chłodniej. Na wyspie zjadłam chyba najlepszą w moim życiu pizzę Neapolitanę i bruschettę oraz najgorszy kuskus z tuńczykiem : D
Był ktoś z Was na Malcie i jadł coś pysznego? Bo zamierzam tam wrócić!
Pozdrawiam
Beata