Witajcie,
dziś mam dla Was post o moich spostrzeżeniach. Miłej lektury!
Co tydzień robiąc większe zakupy w hipermarkecie najwięcej
czasu poświęcam na czytanie etykiet, pomimo, że zazwyczaj kupuję już te
produkty, które dobrze znam, to zawsze można przecież znaleźć coś zdrowszego, z
lepszym składem niż to, co kupuję zazwyczaj. I tym sposobem co tydzień zaskakuje
mnie, jak to łatwo konsumenta oszukać.
Chociażby dwa identycznie wyglądające
żółte sery, to w rzeczywistości jeden z nich jest tylko tym, co ser udaje,
czyli produktem seropodobnym, gdzie bardzo często zawartość tłuszczu to tylko
10 czy 13% i gdzie coś takiego może w ogóle z serem konkurować? Ale jest
jeszcze coś gorszego, już nieraz widziałam, że takie seropodobne „coś” kosztuje
więcej niż GOUDA czy EMENTALER. Dlatego zawsze grzmię, by czytać etykiety, bo
nie widzę sensu wydawania pieniędzy na coś, co tylko ser wyglądem przypomina…
Albo dziś widziałam pseudo śmietanę – produkt własny jednego
z hipermarketów (nie mam nic do marek własnych, bo często można znaleźć tam
wartościowe produkty po niższej cenie) i oczom nie mogłam uwierzyć: z wyglądu
opakowanie wyglądało tak jak śmietana, czyli dobrze, napis, że idealna do zup,
też sugerował śmietanę, no i jeszcze jakiś dopisek o kremowości produktu, który
mógłby obrazu dopełnić, ale spoglądając na etykietę doczytałam się, że to
emulsja tłuszczowa, gdzie oprócz mieszanek różnych tłuszczów były same
konserwanty i polepszacze, a do tego wszystko odrobinę tańsze niż śmietana,
różnica wynosiła może 40gr w porywach. No i ja się pytam po co, coś takiego
produkować? Wiem, wiem, pewnie powiecie, że kogoś może nie stać na produkty z
wyższych półek, ale czy w tym wypadku będzie go stać na leczenie miażdżycy?
Nie rozumiem tego…
Dlatego kolejny apel: czytajcie etykiety, bo to jeden ze
sposobów na oszczędzanie pieniędzy i nie dopuszczenie, by ktokolwiek Wami
manipulował!
Pozdrawiam
Beata