Witajcie kochani!
Tak jak obiecywałam w tym tygodniu, w każdą niedzielę o
godzinie 18 będę dodawać taki nasz pamiętnikowy magazyn/post, w którym zawsze
znajdziecie przepis na coś pysznego i moje osobiste przemyślenia, przygody,
relacje i tak dalej :P
Dzisiaj pogoda w
Warszawie jest dość mieszana, obudziło mnie słoneczko, a teraz nadchodzą
ponownie deszczowe chmurzyska, jednak wieczornemu bieganiu nic nie zaszkodzi,
bo akurat nie wiem czemu, ale uwielbiam biegać w trudnych warunkach - śnieg, deszcz, upał. Jak pewnie zdążyliście
się dowiedzieć, wystartowałam niedawno w pierwszym moim w runmaeddonie i do tego
w nocy – żeby było ciekawiej, haha. Aczkolwiek oszukałabym Was, gdyby to był
jedyny powód, ogólnie zakładałam, że ukończę bieg po północy, czyli w momencie
świętowania moich 24 urodzin. Jeszcze przed zapisami postanowiłam, że w każde moje święto będę robić
coś szalonego, coś co przyniesie mi dużo radości, adrenaliny i zapamiętam na
długo i tak w tym roku przypadkowo padło na rummageddon. Na szczęście nie biegłam
sama, tylko z drużyną Popłyń z Wisłą, więc było wspaniale, ale co tu dużo
ukrywać – ciężko. Mimo, iż biegam w różnych warunkach, staram się żyć aktywnie,
to akurat to wyzwanie nie należało do łatwych. A też nie chcę pisać, że przebiegłam
trasę bez większych problemów, bo tak nie było. Momentami naprawdę miałam
ochotę zatrzymać się i powiedzieć – nie dam rady, ale jakoś nie potrafiłam.
Podjęłam wyzwanie i chciałam je skończyć, oczywiście z tyłu głowy wiedziałam,
że nie mogę robić nic wbrew własnemu zdrowiu, bo jakiś czas temu dowiedziałam
się o wadzie serca, która trochę mi utrudnia treningi, bo zdecydowanie szybciej
się męczę, ale według lekarza mogę w granicach „rozsądku” uprawiać sport :D W
każdym razie chciałam powiedzieć, że zawsze trzeba podążać za marzeniami,
celami, które stawiamy przed sobą, bo to daję nam siłę, motywację do walki.
Wiem, że są różne powody, które mogą skutecznie uniemożliwić uprawianie
bardziej wysiłkowych sportów, ale pamiętajcie, że spacer, lekki trucht czy gimnastyka
to też zdrowa aktywność. Starajmy się
zaplanować tak dzień, by starczyło nam czasu chociaż na pół godzinny trening, z
doświadczenia wiem, że od razu poczujecie się lepiej, bo poziom endorfin podniesie się i jesienna czekolada nie będzie już
potrzebna!
Podsumowując
runmageddon - było wspaniale, ale
ciężko, gdyby nie drużyna Wisły z pewnością byłoby jeszcze ciężej :D Każda
przeszkoda miała skutecznie zmęczyć – począwszy od ścian, na które trzeba było
się wdrapać, po zasieki (nie wiem czemu, ale je strasznie polubiłam, mimo że
rozwaliłam sobie przez nie lekko głowę), opony, sznurki, kontenery i oczywiście
LODOWATA WODA – myślałam, że zamarzałam, bo nie czułam nóg, ale wiedziałam, że
tylko metry dzielą mnie od mety.
Dałam radę i pomiędzy uczuciem dumy i szczęścia,
pomyślałam sobie, że jest bardzo mało rzeczy w moim życiu, których nie zdołałabym
zrobić lub bałabym się spróbować zrobić. Ważne by podejść do każdej sprawy z
dystansem i nie nastawiać się w żaden sposób! Uczy to pokory i pozwala na zimno
rozwiązywać problemy, nawet te najgorsze – ja coś o tym wiem i uwierzcie mi
pomaga.
I przesłanie na dziś:
Popełniajmy błędy, bo tylko wtedy możemy się czegoś nauczyć!
I przepisie na dzisiejszą zupkę dyniową:
Składniki na
gar zupy:
-dojrzała dynia- u nas nieco ponad 2 kg
-cebula
-olej rzepakowy- 1-1,5 łyżki
-imbir - może być w proszku
-sól, pieprz
-jogurt naturalny jako dodatek
Ja swoją zupę jadam z grzanką z pełnoziarnistego chleba, ale można podać ją również z drobnym makaronem lub ryżem albo pić samą z kubka :)
Przygotowanie:
1. Dynię obieramy ze skórki, usuwamy wnętrzności. Dokładnie myjemy i kroimy w kostkę ok. 3cmx3cm.
Wymaga to ostrego noża i siły, dlatego jest jeszcze jeden sposób, z którego ja akurat nie korzystam. Można dynię wraz ze skórką pokroić w ósemki, oczyścić z pestek i ułożyć na blaszce do pieczenia. Następnie należy ją przykryć folią aluminiową i dusić w ten sposób w piekarniku, aż zmięknie a potem zeskrobać miąższ ze skórki. Wtedy będzie już łatwo odchodził.
2. Cebulę kroimy w kostkę, następnie podsmażamy w większym rondlu, na rozgrzanym oleju aż się zeszkli. Dokładamy pokrojoną w kostkę dynię, całość lekko podsmażamy doprawiając w "międzyczasie".
3. Całość przekładamy do garnka na zupę, zalewamy gorącą wodą, tak by pokryła zawartość i gotujemy, aż dynia zmięknie.
4. Gdy dynia będzie miękka, odstawiamy garnek na bok, lekko studzimy a potem miksujemy blenderem na gładki płyn. Gdyby zupa była za gęsta to śmiało możecie podlać ją gorącą wodą i rozrzedzić.
5. Podajemy ciepłą z kleksem jogurtu i np. uprażonymi pestkami dyni.
Zupa będzie jeszcze smaczniejsza jeśli zdecydujecie się ją zrobić na bulionie warzywnym. Podana przeze mnie propozycja to takie wyjście na skróty :)
*Jeśli zdecydujecie się na metodę piekarnikową to nie podsmażajcie już dyni z cebulą, tylko od razu zalejcie całość wodą i chwilę pogotujcie razem, doprawcie a potem zmiksujcie.
To wszystko, Wasz słoneczny krem jest już gotowy :)
Pozdrawiam Was,
Patrycja